Dziś chciałabym podzielić się z Wami wyjątkową historią jednej z naszych ostatnich sesji rodzinnych, która odbyła się w przepięknym Ogrodzie. To była niezapomniana (już nasza piąta!) przygoda z moimi klientami powracającymi – dwojgiem cudownych rodziców, ich dwuletnią córką oraz trzy miesięcznym chłopcem.
Sesja rodzinna w plenerze
Ogród Botaniczny to jedno z tych miejsc, które zawsze zaskakuje swoją różnorodnością i pięknem. Każda alejka kryje coś wyjątkowego, a zmieniające się pory roku dodają mu niezwykłego uroku. To idealne tło dla sesji rodzinnej, pełnej ciepła i miłości. Uwielbiam tam wracać, bo z każdym maluchem znajdujemy tam zawsz super język i wspólne zabawy jak liczenie kamieni, zbieranie szyzek, plecenie wianków czy dmuchanie latawców!
Nasza sesja zaczęła się od spaceru po malowniczych ścieżkach ogrodu. Dwulatka z ogromnym zainteresowaniem odkrywała każdy zakamarek, zachwycając się kolorowymi kwiatami i szeleszczącymi liśćmi. W tym wieku bieganie i szukanie coraz to ciekawszych wyznawń to normalne, więc zawsze jestem naszykowana na dużo ruchu i wymyślanie różnych katywności by zająć te małe rączki czymś i nakłonić na kilka ujęć z rodzicami i chyba mi się udało 🙂
Sesja rodzinna czy pozowane zdjęcia?
Podczas sesji nie mogło zabraknąć tradycyjnych portretów rodzinnych. Zawsze staram się wybrać takie meijsca, które najlepiej oddają klimat rodziny ale i miejsca – tętniące kolorami rabaty kwiatowe, majestatyczne drzewa i romantyczne mostki. Każde ujęcie to dowód na to, że nawet dwulatkę da sie namówić na kilka czułych zdjęć, ale zdecydowanie nie pozowanych. Wszytsko dzieje się w ułamkach sekund kiedy wpadała na chwile do rodziców i po sekundzie już biegła gdzieś dalej.
Uważam, że najpiękniejsze zdjęcia to te, które uchwycą naturalne emocje i spontaniczne momenty. Dlatego staram się, by każda sesja była jak najbardziej swobodna. Zachęcam rodziców do zabawy z dziećmi, śmiechu i wspólnych przytuleń. To właśnie te niepozowane, autentyczne chwile tworzą najpiękniejsze wspomnienia.